Ciąg dalszy snucia się po Chojnicach i okolicach.
Zanim opuściliśmy na dobre rejony chojnickiego rynku, musiałam koniecznie wejść do dwóch usytuowanych obok siebie kościołów.
Słońce przygrzewa coraz mocniej, więc schronienie się pośród średniowiecznych zimnych murów daje ukojenie nie tylko duchowe. Gotycka Bazylika Ścięcia św. Jana Chrzciciela pochodzi z XIV wieku i pamięta wielokrotne pożary. Wnętrze nie prezentuje się tak okazale, jak sugeruje widok fary z zewnątrz. Wystarcza mi zaledwie 15 minut, by obejść świątynię, ale nie wielkość, lecz wrażenia są najważniejsze.
Zupełnie nie mogę pojąć mojej fascynacji średniowiecznymi murami mimo braku zainteresowań historycznych czy architektonicznych. Przebywanie w pobliżu budowli powstałych z kamienia lub czerwonej cegły koi, pobudzając jednocześnie wyobraźnię.
Tuż obok fary znajduje się barokowy pojezuicki Kościół Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny zwany też kościołem gimnazjalnym.
Wnętrze, jak na barok przystało, jest jasne i bogate. Potrafię docenić ten przepych, choć moje oko takimi widokami cieszy się tylko przez chwilę, a serce nie bije tak samo jak podczas oglądania surowych, gotyckich wnętrz.
Zostawiam za sobą historię i wychodzę w nowoczesne miasto tętniące życiem.
Idę na spotkanie z naturą do Parku Tysiąclecia.
Miejsce, które w 2014 roku zyskało tytuł najpiękniejszego parku w Polsce, rzeczywiście robi wrażenie. Tuż przy wejściu wita nas Kopernik. Przez cały park ciągną się alejki spacerowe o długości ponad 5 km. Trzy zbiorniki wodne połączone mostkami oblegane są przez kaczki, które bez obaw można karmić specjałami zakupionymi w kaczkomacie.
Każdy tutaj znajdzie miejsce dla siebie; może przysiądzie na ławeczce, pozwoli dzieciom szaleć na jednym z placów zabaw, albo poćwiczy na siłowni pod chmurką lub będzie śmigał po skateparku. Bardzo ciekawym pomysłem są alejki tematyczne. Nie wiem, ile ich jest, ale udaje mi się przejść aleją Sztuki i aleją Historyczną.
Idąc za tłumem, trafiam na zlot pojazdów zabytkowych. Największe zainteresowanie wzbudzają we mnie oczywiście wszelkie maszyny w kolorze niebieskim 😉
Głód zaczyna dokuczać, więc sprawdzam aktualną godzinę na zegarze słonecznym i zmierzam w stronę pszczół z zapytaniem, czy mają dla mnie słodki deser?
Promienie słońca coraz intensywniej drapią w twarz, wdzierają się pod bluzkę. Słodycz miodu tu nie wystarczy. Wody mi trzeba. A gdzież więcej znajdę niźli w jeziorze?
Charzykowy znajdują się przysłowiowy rzut beretem od Chojnic. Wspaniała przystań wypełniona po brzegi pachnie przygodą. Pomiędzy bujającymi się na wodzie żaglówkami bez przestrachu przepływają kaczki i łabędzie. To, co żywe i to, co stworzone przez człowieka, tutaj jednoczy się z taflą wody.
Jest spokojnie, brak rozkrzyczanych turystów. Na rozjaśniony słońcem błękit nieba napierają ciemne chmury. Od strony wody ciągnie przejmujący chłód, wiatr delikatnie bawi się włosami, a ja chwytam tę chwilę i zamykam w pocałunku.
Jeszcze spacer wzdłuż plaży, przejście wokół amfiteatru i powrót do auta cichą uliczką, która uśpiona zapewne czeka na kolejny sezon.
CDN…
Bardzo ciekawe miejsca 🙂 I podoba mi się ten kaczkomat, świetna rzecz! Mnie też bardziej fascynuje gotyk, niż barok, a Ty musiałaś chyba kiedyś mieć rodowy zamek, skoro tak bardzo kochasz mury. Regressing pewnie by Ci to wyjaśnił. Wielość niebieskości we wszystkich odcieniach potwierdza Twe umiłowanie tej barwy. Cudne te zdjęcia jeziora i chmur! Czekam na kolejne części relacji po niezwykłych miejscach i cieszę się, że piszesz 🙂
Kasiu, dziękuję za komentarz 🙂 Zaciekawiłaś mnie bardzo regressingiem. Nigdy o tym nie słyszałam, ale być może tam odnalazłabym odpowiedź na pytania dotyczące mojej pradawnej przestrzeni ducha, o której często myślę. Ta niebieskość też dopiero teraz jest świadoma, a była od zawsze, na co nie zwracałam uwagi. Bardzo się cieszę, że czytasz i że mam stałą czytelniczkę. Mam nadzieję, że idzie w dobrym kierunku 😉